Zajrzeć w pogańską duszę, czyli rzecz o religii dawnych Prusów

Wielu osobom, Prusowie zamieszkujący w okresie średniowiecza nasze ziemie kojarzą się głównie jako zagorzali poganie i mordercy świętego Wojciecha. Podobnie też odbiera się ich religię, która pozbawiona tak fundamentalnych dla dzisiejszego człowieka zasad jawi się jako „barbarzyńska", lub przynajmniej „egzotyczna".

Na specyfikę pruskiej wiary zwracali uwagę już im współcześni. Różne były intencje kronikarzy opisujących życie duchowe pogan; zazwyczaj z samego założenia ukazywały one nie tyle samą prawdę o wierzeniach pruskiej ludności ile raczej jej błędy, ukazane w negatywnym kontekście wobec „jedynej i słusznej" religii chrześcijańskiej. Warto jednak pokusić się o odtworzenie tego zamazanego nieco obrazu. Obrazu wiary, która wypełniała życie tych, co byli tu przed nami.

Przez cały okres swej niezależności Prusowie wytworzyli specyficzną, charakteryzującą się nie tylko kultem przodków, ale i pietyzmem wobec sił natury religię. Z posiadanych źródeł wywnioskować można, iż Prusowie wierzyli, że życie ich nie kończy się wraz z zejściem z tego świata. Dusza w zależności od czynów zmarłego miała albo wędrować do „raju", albo odrodzić się pod inną postacią: człowieka, czy też zwierzęcia lub drzewa, wywoływało to niemałe oburzenie wśród chrześcijańskich kronikarzy.

Szczególnie wartościowe było polec w walce, stąd też opowieści o ich ogromnym męstwie w czasie bitew i pogardzie wobec śmierci. Prusowie nie wahali się także poświęcać życia oddanych w poręce zakładników łamiąc wszelkie układy, czy też w obliczu utraty wolności popełniać zbiorowe samobójstwa. Ówczesne źródła informują także o uśmiercaniu nowonarodzonych dziewczynek. Wspomina o tym w swych listach z 1218 r. papież Honoriusz III nakazując przy tym, obecnym min. i na naszym terenie misjonarzom, aby ci wykupywali dzieci i wychowywali je w wierze chrześcijańskiej. Praktyki te potwierdza także tzw. „traktat dzierzgoński" - dokument zatwierdzony w 1249 r. przez przedstawicieli poszczególnych ziem (min. znajdujących się na obszarze obecnego powiatu iławskiego Raydez i Geria) wchodzących w obszar plemienny pruskiej Pomezanii. Na jego mocy poddający się Krzyżakom poganie obiecywali min. nie zabijać swych dzieci. Zdaje się więc, że mógł to być proceder stosunkowo częsty, motywowany jednak jak najbardziej - obecnie niepojętymi - praktycznymi względami. Nadmierna ilość dzieci, tu dziewczynek w okresie niepokojów nie zdawała się być aż nadto pożądana, dlatego bez większych skrupułów pozbywano się ich, wierząc przy tym, że po śmierci odrodzą się w „lepszych" ciałach.

Przejście z doczesnego życia do mitycznego świata zmarłych następowało po dopełnieniu odpowiednich uroczystości pogrzebowych. Urządzano pożegnalne uczty, trwające praktycznie do wyczerpania zapasów przez wiele dni a nawet miesięcy. Zwyczaj ten przetrwał przez setki lat. Jeszcze w XVI w. księża piętnowali swych parafian, że odprawiają „pogańskie" stypy na cześć zmarłych. Najważniejszy był jednak obowiązek spalenia zwłok. Źródła pisane przekazują z jaką pedanterią podchodzono do tego zabiegu, Prusowie obawiać się mieli, że jakiekolwiek niedopatrzenie sprowadzić może na nich nieszczęście. Sam ogień, jak wierzono, miał moc uwalniania duszy. Przy płonącym stosie zbierali się kapłani i wychwalając czyny nieboszczyka wypatrywali jak wędruje on po niebie odziany w błyszczącą zbroję. Zmarłych wyposażano także w narzędzia codziennego użytku i broń; nierzadko - o czym przekonują badania archeologiczne - grzebano z nimi konie, nie unikano także ofiar z ludzi - głównie młodych kobiet.

Zwyczaj składania darów nie wygasł gdy Prusowie formalnie przyjęli chrześcijaństwo, o czym oprócz dobitnych dowodów z wykopalisk informuje nas list biskupa sambijskiego z 1426 r. Duchowny ubolewa, iż neofici oprócz pogańskich pogrzebów urządzają także uczty i składają ofiary nad mogiłami. Zdarzać się miało, że po pogrzebie z udziałem księdza rodzina zmarłego wyrywała poświęcony przez niego krzyż zastępując go innym - wykonanym przez siebie.

Bogów Prusowie czcili głownie w domach i świętych gajach. Z opisu średniowiecznego kronikarza Adama z Bremy dowiadujemy się, że ci z natury dobrotliwi i gościnni ludzie nigdy nie wpuszczają chrześcijan w obręb swych „świętych lasów i źródeł", gdyż grozi to ich zbezczeszczeniem. To najpewniej złamanie tego zakazu przypłacił życiem Św. Wojciech. Przyroda zdawała się więc być najprawdziwszą świątynią. W wielu miejscach, które już z samej swej nazwy posiadały lokalną „pogańską" tradycję rejestrowano zagadkowe kamienie, pełniące najpewniej rolę swoistych „ołtarzy". Zlokalizowano je min. w Mątykach i Wysokiej Wsi, w ich najbliższej okolicy znajdowały się pozostałości po dużych ogniskach. Wiadomo z kronik, że pruscy kapłani zajmowali się utrzymywaniem wiecznie płonącego ognia, który być może przenoszono na stosy gdzie palono zmarłych, możliwe że pochłaniał on też składane ofiary - incydentalnie także i z ludzi. Fakt ten, oprócz przekazów kronikarzy potwierdza znaleziona na grodzisku nad jeziorem Silm (k/Iławy) czaszka dziecka ukryta w ułożonym na kamiennym bruku naczyniu, ofiara ta najpewniej miała zapewnić opiekę bóstw nad tym miejscem.

Jakich bogów czcili Prusowie? Krzyżacki kronikarz Piotr z Dusburga lakonicznie stwierdził, że były to wszelkie stworzenia „włącznie z żabami", a także księżyc, gwiazdy, błyskawice; inne źródła wspominają też o drzewach (dąb, lipa). Jak najbardziej zrozumiałe jest, że w uświęconych miejscach (świętych gajach) wszystko co w nich się znajdowało zasługiwało na cześć. Podobnie, znane są z wielu religii pogańskich zwierzęta (koń, dzik, koza) posiadające pewną boską moc i pojmowane jako ich ziemskie wcielenia. Także wiara w reinkarnację mogła mieć związek z domniemanym kultem zwierząt i drzew, w których mogły przebywać dusze przodków. Faktów tych kronikarz najpewniej nie rozumiał a nie mając natury badacza znacznie je uprościł.

Mimo, iż znamy imiona pruskich bogów min.: Curche, Perkuna, Patolla, Potrimpa i Occoprima, to tylko dwa pierwsze zasługują na uznanie za prawdziwe, do innych powinno się podchodzić raczej sceptycznie. Najpewniej rolnicze bóstwo Curche, wymienione zostało (został?) we wspomnianym już wcześniej „traktacie dzierzgońskim" jako jedne z naczelnych bóstw Pomezanii. Jak podaje ów dokument, Prusowie czcili je w postaci ostatniego ściętego snopka zboża, w którym miało przebywać. O istnieniu kultu Perkuna, poza przekazem Christofa Hartknocha i analogiami z terenów Litwy i Słowiańszczyzny (Perkunas, Perun), świadczyć może nazwa jeziora Perkun w okolicach Siemian. Być może w przeszłości znajdowało się tam poświęcone mu sanktuarium?

Warto też zastanowić się nad tym czy Prusowie sporządzali jakieś wizerunki bogów. Kroniki milczą na ten temat. Jedynie żywot misjonarza z Kwerfurtu - Brunona, który podobnie jak św. Wojciech bezskutecznie starał się nawracać pogan, podaje nam informacje jak późniejszy święty chcąc ukazać niemoc pruskich bóstw wrzucił ich przedstawienia w ogień. Te, wykonane najpewniej z drewna bałwany nie zachowały się do chwili obecnej, jednakże na ziemiach naszego powiatu odkryto siedem (w tym jedna w sąsiednim Bratianie) zagadkowych posągów kamiennych, które mogły być wyobrażeniami lokalnych bogów (szerzej sprawą tą zajmuję się w osobnym artykule: „Nowy Kurier Iławski", nr 40: 24 IX 2003, s. 20).

Agonii pogan nie należy łączyć z ostatecznym podbojem ich ziem przez Zakon Krzyżacki i zdławieniem wybuchających powstań. Nadal utrzymywały się dawne kulty, z którymi bezskutecznie starali się walczyć duchowni. Do kościołów, pozornie tylko nawróceni Prusowie uczęszczali niechętnie. Zdarzało się, że absencję na nabożeństwach karano chłostą lub grzywną. Aby zwabiać mieszkańców do kościołów wmurowywano w ich ściany - jak to miało miejsce min. w Prątnicy obiekty kultu pogańskiego (tu wspomniany wyżej posąg - bóstwo?). Nie unikano też lokowania chrześcijańskich świątyń w miejscach dawnych sanktuariów pogańskich. Charakterystyczne przy tym jest zastępowanie kultu np. lipy, kultem Najświętszej Marii Panny, stąd też sanktuaria maryjne (nie kwestionuję ich prawdziwości) często związane są właśnie z tymi drzewami, np. Lipy, Święta Lipka i inne. Co ciekawe z badań etnograficznych przeprowadzonych na Warmii i Mazurach, wyraźnie widać, że lipa postrzegana jest w przeważającej części jako drzewo „dobre", przynoszące szczęście; kariery tej nie zrobił dąb. Być może jest to właśnie owa pozostałość po procesie asymilacji pogańskich wierzeń, gdzie kult ducha lipy zastąpiono kultem maryjnym, dla dębu natomiast nie znaleziono żadnej „ochrzczonej" alternatywy.

Ale nie był to jedyny sposób na przeciąganie pogan na swą stronę. W zamian za nawrócenie obiecywano opiekę i nadanie ziem. Już w 1218 r. udało się pozyskać dla kościoła naczelnika ziemi lubawskiej imieniem Survabuno, który przyjął w Rzymie chrzest z rąk samego papieża. Także Krzyżacy starali się w ten sposób wabić możnych Prusów; zdarzało się, że ojciec ginął w walce z wrogiem a syn stawał się jego wiernym sługą.

Jednakże „zwykły" lud, podobnie jak to miało miejsce kilka wieków wcześniej na ziemiach polskich jako najgorliwszy kustosz dawnych tradycji pielęgnował je i zachował ukryte w ludowych obrzędach aż do dnia dzisiejszego.

 Seweryn Szczepański (ur. w 1978 r. w Iławie), historyk, absolwent Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Autor wilu publikacji traktujących o przeszłości rejonu Iławy i Pojezierza Iławskiego

tekst zamieszczono pierwotnie na portalu www.powiat.ilawa.pl