Powrót na archipelag

Jeziorak to kraina wodniaków z całej Polski, pozaczasowe terytorium, na którym spotykają się ludzie rozmaitego autoramentu, najróżniejszych zawodów i wszelakiej konduity. Jeziorak jednak to przede wszystkim tajemnicza komnata, na której falującą, brunatno-zieloną posadzkę prawdziwy wstęp mają tylko wybrańcy. Zwykłe ślizganie się łódką po powierzchni wody to za mało, by poczuć się tutejszym, kimś swojskim, przynależnym do wodnej toni, zacienionych brzegów i archipelagu wysp, które czynią Jeziorak światem wyjątkowym, niezastąpionym i niezbędnym do codziennego życia.

Niezwykłość Jezioraka, jeszcze zanim przybrał znany nam dzisiaj kształt, doceniali pradawni mieszkańcy okolicznych lasów. Goci zasiedlający tę ziemię 2,5 tysiąca lat temu, długo przedtem, zanim przybyli tu Prusowie, wędrowali przez rozległą dolinę wypełnioną niewielkimi zbiornikami wodnymi. Na stokach wzgórz, które dziś są wyspami, zakładali swe osady. Łowili ryby, w lasach polowali na dziki i jelenie. Kolejne generacje Gotów, a potem Prusów, tworzyły najwcześniejszą, na pół legendarną historię jeziornej krainy. Ślady ich bytności - kurhany i grodziska - rozsiane są licznie na obu brzegach akwenu. Przypadkowi wędrowcy omijają je obojętnie, ale ci, którzy związali się z Jeziorakiem serdecznym przymierzem, pradawne pozostałości osadnictwa rozpoznają bez trudności. I dzięki temu, że dawną kulturę traktują z szacunkiem, mają dostęp do wielu jej tajemnic. Taki dostęp to także zachęta do pielęgnowania pamięci o dawnych mieszkańcach okolic Jezioraka.

Historia nie zatrzymała się tu na plemionach pruskich. Wielonarodowe pokolenia żyjących nad wodą  osadników budowały swój świat przez całe wieki, aż po kres starej epoki w 1945 r. Pozostały po nich wsie i drogi je łączące, pozostały legendy ukryte w gęstwinie leśnej i zatopione w głębi jeziora.

Dziś nastał czas budzenia pamięci o dawnych mieszkańcach, przywracania tamtego dziedzictwa ludziom nowej powojennej epoki. Tak dzieje się na Wyspie Lipowej, zamieszkałej kiedyś przez rodzinę Schulz. Spod zwałów ziemi i śmieci członkowie Stowarzyszenia Miłośników Kanału Elbląskiego „Navicula”  odsłaniają relikty domu mieszkalnego i budynków gospodarczych. Legendę o kochankach z Wyspy Lipowej, którą „obudził” Wiesław Niesiobędzki, żeglarze z Łodzi wzbogacili o realność codziennego życia rodziny, tworzącej kiedyś wraz z sąsiadami ze stałego lądu ów wyjątkowy świat Jezioraka. To dopiero początek budzenia tej krainy. Z niewielkiej wyspy płynie ważny sygnał do tych wszystkich, którzy są gotowi przystąpić do serdecznego przymierza nowej epoki Jezioraka. Takich ludzi jest już wielu w nadjeziornych wsiach i miasteczkach. I choć dziś nie da się, jak przed wiekami, przejść suchą stopą na zbocza Lipowej Wyspy, trzeba byśmy na nowo rozpoczęli pielgrzymowanie do rozproszonego archipelagu wysp zapomnianych. Kotwicząc łodzie u ich brzegów, symbolicznie zakotwiczymy pamięć o dawnych mieszkańcach w swoich sercach. To dobry początek serdecznego przymierza na rzecz świata Jezioraka.